Obserwatorzy

poniedziałek, 27 stycznia 2014

co za dzień!

Siedzi baba w domu i teoretycznie nic nie robi... a czasu jej wciąż brakuje! Jakaś spięta byłam od rana, wszystko mi z rąk leciało i nawet to co uszyłam  w koszu wylądowało - już nie pamiętam kiedy ostatni raz tak mi się zdarzyło...
Dziecko kaszle, smarka i mnie nie słucha ( ja: załóż czapkę; dziecko: po co?; ja: bo mróz jest; dziecko: i co?; ja: głowa ci zmarznie, zatoki będziesz miał chore...; dziecko: kiedy zmarznę? , ja: jak będziesz szedł do szkoły; dziecko wzruszając ramionami: przecież tylko przez ulicę przechodzę....)
Dyskutujemy tak od początku zimy i wniosek jest jeden: miałam rację! Ale na dziecku wrażenia to nie robi....ech...
Kot Kłopot stracił głos - naczytałam się w internecie i męża wygnałam z kotem do lekarza. Wyniki zwierz ma oki, wagę też, choć pani go do chudych (!) zaliczyła i jutro czyszczenie ząbków...pod narkozą. Kłopot ma nie jeść, a jak wróci wieczorem, to będzie "ogłupiały".
Jak ja mam to wszystko Skarpecie wytłumaczyć? Żeby nie jadła jak Kłopot nie śpi, i żeby mu nie dokuczała, kiedy on zasypia w locie....będzie się jutro działo :-).
Potem podbierałam jaśki i materiały - aż mi oczy z orbit wyszły jak zobaczyłam ile!- pogadałam z kolegami, koleżankami... Tak przy okazji, jak ktoś jeszcze nie ma kalendarza, to w Świecie Książki mają po 2pln (!).
A na zajęciach popołudniowych walczyłam z sobą, żeby nie zasnąć.....

Będę tak męczyć, to i wy zaśniecie....
Krótko rzecz ma się tak: likwiduję niektóre zakładki, a że nie wszystko było na blogu, to będzie poniżej, żeby mi się nie zgubiło :-)

Lubicie dostawać listy? Pewnie, że lubicie, tylko już mało kto pamięta co to jest! Mam przyjaciółkę, taką od ....zawsze bym powiedziała. Poznałyśmy się na wakacjach, i potem przez kilka lat pisałyśmy do siebie listy. Takie codzienne rozmowy na papierze. Teraz oczywiście już nie na papierze... Teraz to w skrzynce rachunki i reklamy...przyznam się, że nie mam nawet swojego klucza do skrzynki na listy...
Ale doskonale pamiętam, jak czekałam na listonosza, który przynosił mi listy od Ani. To czekanie, otwieranie, czytanie....ach piękne chwile! I takie odległe przy mailach, sms-ach...oczywiście to nie to samo!
Dzięki Beaście trafiłam do Marzycielskiej Poczty
Mnie w tej akcji urzekło to, że można zrobić komuś niespodziankę! I to jaką! Wystarczy wysłać kartkę na urodziny, a ile u adresata będzie radości! I z tą właśnie myślą sobie wysyłam:

Serduszka do Elizy i jej siostrzyczki Zuzi:
A także kartki urodzinowe dla : Oliwiera, Maćka i Julii.





7 komentarzy:

  1. oj tak ja tez strasznie żałuję, że zwyczaj pisania listów zanika... pamiętam te tańczące literki zapisywane na kartkach, smak znaczka i kleju na kopercie ;) i to oczekiwanie aż dotrze odpowiedź... eh było miło... a co do Marzycielskiej Poczty - jak jej mogłaś nie zauważyć u mnie na blogu? :) no jak ;) od jakiegoś czasu, jak mi siły pozwalają szyję dla dziewczynek z MP kieszonki do przechowywania listów, pocztówek i takich tam drobiazgów i wiesz co? - to właśnie od jednej z nich po tym jak wysłałam jej "kieszonkę" otrzymałam ręcznie napisany liścik - poryczałam się jak głupia...

    OdpowiedzUsuń
  2. no właśnie, bo ja taka "spostrzegawcza" jestem.....

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też czekałam za listami :) Miłe wspomnienia. Chyba też się dołączę do pisania i namówię moją 7-letnią córkę , żeby coś narysowała - ona tak to lubi :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oooo, to już Cię dopisuję :-) na Poznań szyje :-)

      Usuń
  4. :) najważniejsze, że obie trafiłyśmy pod właściwy adres

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaa to już wiem, czemu kłopot głoduje :)
    Jutro daj coś pycha :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zaglądacie, a tym bardziej, że piszecie :-) Ania