Obserwatorzy

niedziela, 13 lipca 2014

Potrzeba matką wynalazków

Prawda to znana nie od dziś, ale za to wciąż prawdziwa.
Mnie właśnie dopadła taka potrzeba.

Od kilkunastu dni jestem posiadaczką karty miejskiej. Zaprzyjaźniamy się właśnie, i po woli odkrywam zalety tej karty. Ci co mnie znają, wiedzą, że wad nie lubię roztrząsać, jeśli nie mogę ich zamienić w zalety. Także dyskusje toczące się w mediach, czasami czytam, ale cóż...postęp jest, karty są, i trzeba korzystać z tego udogodnienia. Jakby nie było poprzednie karty dające możliwość zakupu biletu terminowego, czy "liniówki", to była wygoda!

Niestety mi trudno jest określić ile jeżdżę, czyli zakup biletu czasowego mógłby się okazać mało ekonomiczny, a przypominam: mieszkam w Poznaniu, i ekonomia jest tu bardzo ważnym słowem.

Jeździłam sobie na biletach papierowych, które były wygodne. Miałam sobie pliczek w określonym miejscu i jak potrzebowałam, to wyjmowałam. Kasowałam, a potem bilety różnie kończyły... .
Teraz "mój papierowy" bilet jest na tej karcie! Wchodzę do tramwaju i "migam", wychodzę i "migam". Jak się przesiadam, to liczy mi się inaczej... No ale nie o szczegółach karty miałam pisać.

Jazda komunikacją wygląda teraz tak:
- wsiadamy - migamy ( w której kieszeni jest karta)
- za 2 przystanki się przesiadamy, więc migamy na wyjście i na wejście
- wysiadamy - migamy.
Niby to wygodne. Może jestem bardziej osadzona w innych czasach, ale ta wygoda, sprawia mi trochę problemów koordynacyjnych.

Zazwyczaj mam przy sobie torebkę, torbę ze swoim "biurem", nie zawsze mam kieszenie w odzieży. Poza tym, dobrze byłoby, żeby karta była w jednym miejscu, które zawsze jest ze mną. Padło na torebkę, bo ją mam zazwyczaj. Ale torebka musi mieć łatwo dostępną kieszeń, żebym mogła: wyjąć-mignąć-włożyć, i przy wysiadaniu to samo.
A co jeśli będzie dużo ludzi? Mam się rozpychać, żeby sięgnąć do kieszeni wte i we wte?
A co jeśli moja "łatwo dostępna" kieszeń okaże się "łatwo dostępna" nie tylko dla mnie?
A jeśli mignę wysiadając, i karta mi się wyślizgnie pod tramwaj?
Kiedyś miałam tak z telefonem, zatem dlaczego ma mi się nie przydarzyć tak i z kartą?
A jak jeszcze poza torebką i biurem, mam jeszcze zakupy, albo parasol, to którą ręką mam tą kartę sięgnąć?

Jak pisałam wyżej, nie lubię problemów. Dlatego wymyśliłam sobie takie o:
W  szyfonowej kieszonce, przez którą wszystko widać jest schowana moja superaśka karta:
Kieszonka ma "ogonek", żeby się dało ją umocować/przyczepić tam gdzie chcemy.

Na przeźroczystą kieszonkę jest nałożony kapturek. W końcu nie wszyscy muszą widzieć i moje zdjęcie i moje nazwisko:
Kapturek ma dziurkę na ogonek, żeby łatwiej było go uchylić:
Tak wygląda "zamknięta" karta. Jutro sprawdzę, czy, żeby mignąć, trzeba kapturek zdejmować :-)
Kieszonkę można przyczepić do smyczy i nosić na szyi:
To teraz wiecie, ta z niebieską zawieszką na szyi , to ja!








9 komentarzy:

  1. Z tego co wiem, będziesz mogła przyłożyć z kapturkiem, bo była afera, że ocierając się o czytnik torebką, do której ścianki jest przyłożona karta, złapie sygnał :) A mi czasami kanar sprawdza bilet przez okienko w portfelu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo sprytnie! Zdecydowanie do wykorzystania :)

    OdpowiedzUsuń
  3. noo świetnie to wymyśliłaś, podziwiam pomysłowośćikreatywność

    OdpowiedzUsuń
  4. Super pomysł. I jestem bardzo ciekawa, czy czytnik "złapie". Jeśli tak, to może coś takiego też popełnię. Na razie mam sieciówkę, ale za dwa tygodnie też będę musiała "pikać". Choć ja raczej rozważam przywiązanie taśmy do paska torebki - jakoś tak na szyi nie potrafię ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pika przez materiał :-) Myślałam też o bransoletce na rękę :-)

      Usuń

Dziękuję, że zaglądacie, a tym bardziej, że piszecie :-) Ania