Obserwatorzy

sobota, 27 września 2014

się rozlało

Jak to mówią, mleko się rozlało, nie ma co nad nim płakać, trzeba reagować.

Długo, bardzo długo się zastanawiałam nad tym postem. Pisać, nie pisać... Temat jednak uznałam za ważny i chciałam napisać, ale jak...? No właśnie jak pisać o jedni powiedzą "ludzkiej głupocie", a inni, że o "ludzkim nieszczęściu". Na moje stało się i trzeba złagodzić skutki. Roztrząsanie nic nie pomoże w tej sytuacji, może jedynie będzie przestrogą dla innych. Złe słowo "jedynie", bo przestroga to też dużo.

Mam kolegę: Tomka. Poznaliśmy się dawno temu w jednej z moich poprzednich firm. Tomek miał trudne zadanie  w tamtej firmie, można powiedzieć, że nie płacono mu za to, żeby go inni lubili. Jednak, umiał w tym wszystkim być człowiekiem, a powiem Wam, że w takiej firmie jak tamta i na jego stanowisku, to cholernie trudne.

Niedawno się dowiedziałam, że Tomek też zmienił firmę i nawet miejsce zamieszkania, ma dwie córki, narzeczoną i datę ślubu, no i pracę, w której się realizuje :-). Piękny obrazek.
Niestety, latem wydarzył się wypadek. Tomek pojechał z rodziną nad jezioro i skoczył do wody.
Oczywiście, że nie musiał. Ale czuł się na siłach. Nie miał potrzeby popisywania się ( zresztą z tego wyrósł już dawno temu), po prostu czuł, że to będzie skok jak wiele poprzednich. Nie był. TUTAJ możecie przeczytać jak to było. I proszę nie osądzajcie. Stało się już, Tomek i jego rodzina potrzebują wsparcia, a nie oskarżeń. Im jest wystarczająco ciężko, więc jeśli ktoś chce/może pomóc - niech to zrobi. Jeśli nie chce/nie może- niech to przemilczy.

Tomek był jedynym żywicielem rodziny, ma dwie córki: Victorię mającą 5 lat i Nicole - 8 miesięcy. Potrzebne jest wiele rzeczy,  w zasadzie wszystko. To czego rodzina nie będzie musiała kupić =  oszczędność na poczet Tomka rehabilitacji. Bo to jest koszt!
Niedługo Tomek będzie miał swoje konto w fundacji, więc będzie można go wesprzeć też  finansowo.
W ARTYKULE jest adres mailowy do narzeczonej Tomka, można zapytać jak jej pomóc. Możecie też napisać do mnie - skontaktuję Was.

ARTYKUŁ przeczytałam wiele razy.
Najpierw było niedowierzanie. Bo przecież Tomek, którego znałam, nie skoczyłby na łeb do wody. Zdjęcia oglądałam z każdej strony, bo trochę mi nie pasowały do tego raczej dobrze wyglądającego faceta, którego znałam.
Potem złość: po co skakał?
Później pytania: sama sobie zadawałam pytania i dawałam odpowiedzi, i sama sobie przeczyłam.

Minęło kilka godzin zanim napisałam do Agnieszki- narzeczonej Tomka. Nie znałam dziewczyny. Jednak "coś robić- cokolwiek robić" było silniejsze ode mnie. Przesympatyczna dziewczyna, o ogromnej sile, a jej opanowanie mnie osobiście - zauroczyło.

Na końcu ogarnęła mnie bezsilność. I złość. Złość na mnie.
Wiecie ( albo i nie wiecie) zajmuję się ubezpieczeniami na życie.  Może gdybym zadzwoniła do niego wcześniej, to teraz jego rodzinie byłoby łatwiej poradzić sobie z codziennością??? Może... gdybym! A ja nie znoszę "gdybać". Fakt pozostaje faktem: nie zadzwoniłam, nie porozmawiałam.
Nie dałam szansy Tomkowi, na samodzielne podjecie decyzji. I czuję się do dzisiaj, jakbym to ja podjęła za niego tą decyzję. A gdyby Tomek mógł podjąć ta decyzję, może byłaby ona inna, a gdyby była inna, na pewno codzienność jego najbliższych wyglądałaby inaczej, spokojniej.

Może nie napisałabym tego wszystkiego, ale wrzesień był dla mnie miesiącem pełnym wydarzeń, których chciałabym nie zauważyć...
Jeśli doczytaliście do tego momentu, to spokojnie mogę napisać: jeśli masz "jakieś" ubezpieczenie, to przeczytaj co ono Tobie daje; co daje Twojej rodzinie, kiedy COŚ się wydarzy.

I bardzo proszę pomóżcie rodzinie Tomka.

Bardzo proszę o nie pozostawianie komentarzy pod tym postem, nie chcę wywoływać niepotrzebnej dyskusji. Jeśli jednak chcecie porozmawiać,skorzystajcie z formularz kontaktowego.
Dziękuję. Ania

2 komentarze:

  1. Kochana, tak jak piszesz nie można gdybać...nie można też obwiniać się za to, co się stało.
    Absolutnie nie odnoszę się do nieszczęścia, które niewątpliwie spotkało Tomka.
    Nie ma co gdybać, dlaczego skoczył, po co...skoczył.
    Teraz należy się zastanowić jak mu pomóc.
    Odczytuję Twój wpis, jako wyrzut sumienia, że nie miał ubezpieczenia.
    Aniu, nie zbawisz całego świata mimo ogromnego serducha.
    Myślę sobie, że ta sytuacja wiele Cię kosztuje.
    Trzymaj się dzielnie, za Tomka tez trzymam kciuki. Mocno !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko Kochana :-) niestety mało kto chce pomóc, bo mówią, że sam sobie winien... A ja? cóż, niewątpliwie masz rację. Poza tym, wiem, że jak ktoś nie chce, bo nie chce, to jest jego decyzja. Tylko wciąż zbyt mało osób wie co może mieć, a jeszcze mniej chce wiedzieć...

      Usuń

Dziękuję, że zaglądacie, a tym bardziej, że piszecie :-) Ania