Obserwatorzy

poniedziałek, 2 lutego 2015

tyle radości...

Mała rzecz, a tak cieszy! Mam stół do krojenia! Wielki i dostosowany do mojego wzrostu :-) I miejsce na owatę, którą przynosiłam jak była potrzeba (czyt. codziennie) i wynosiłam... a teraz sobie po prostu jest na wyciągnięcie ręki i nikomu nie przeszkadza :-).

Z szarej rzeczywistości: byłam dzisiaj z dzieckiem i sobą u lekarza. Hmm, niby nic nadzwyczajnego, a jednak czuję - powiedzmy - dyskomfort po tej wizycie. Pani doktor, osłuchała, wypisała recepty, zapisała co i jak brać- koniec. Upomniałam się o diagnozę, więc usłyszałam. Ale żeby chociaż odrobina empatii, że może dziecko zwolnienie ze szkoły, że może pani poleży w domu, nic!
Mało tego...Synowi skończyła się maść od dermatologa, a jak wiadomo do dermatologa trzeba mieć teraz skierowanie. Wiem, wiem, jestem naiwna, ale wymyśliłam sobie, że jak już idę do lekarza, to poproszę o receptę...Dowiedziałam się, żeby ten lekarz zwany rodzinnym, mógł przepisać ten lek zalecany przez innego specjalistę, to muszę mieć oświadczenie tego drugiego jak ma być lek stosowany...
I powiem Wam, olśnienia dostałam! To ja już wiem, czemu tyle płacę na ZUS w ramach składki "zdrowotnej", żeby dwóch lekarzy miało zajęcie przy wypisaniu jednej recepty! Od razu mi się lepiej zrobiło, że ja jedna ma zasługi aż dla dwóch ...

Dla przypomnienia, bo raczej zostało niezauważone, można otrzymać prezent, w postaci takiego Teodora:

KLIK



7 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podoba ta Twoja pracownia :) Lekarze już trochę mniej... czasami ciężko ich zrozumieć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja ci zazdroszczę tego stołu, ja takie duże kawałki kroję sobie na podłodze :(
    Koszmar służby zdrowia też odczuwam na własnej skórze, tylko sprawa ma się z alergologiem i receptą na mleko... ehh brak słów!

    OdpowiedzUsuń
  3. Lekarzowi nie zadaje się pytań, a na współczucie to Oni czekają , zazdroszczę kącika do szycia pozdrawiam Dusia , a na teg kota bliźniaka mam ochotę , oj mam pozdrawiam Dusia

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ja marzę o takim stole.....idealnym do krojenia i miejsca, gdzie nie trzeba z tkaninami biegać w jedną i drugą stronę. A wieszak na owatę mnie zauroczył:) Z lekarzami mam podobne doświadczenia z tą różnicą, że moja rodzinna wypisuje, co chcę, skierowania jakie chcę....jednak kiedy dziecię choruje i chciałabym aby zdrowe było to idę na wizytę do innej, prywatnie. Ech, nasz służba zdrowia...

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajne rozwiązanie, widziałam już na fb ;) Teraz praca będzie łatwiejsza i przyjemniejsza :)

    OdpowiedzUsuń
  6. podziwiam zazdroszcze takie fantastycznego pomocnika na ścianie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie dziwię się Twojej radości. Mieć taki swój kąt do szycia, z dużym stołem i do tego sprytnym miejscem na owatę - bomba!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zaglądacie, a tym bardziej, że piszecie :-) Ania