Obserwatorzy

sobota, 28 stycznia 2017

Nigdy nie mów nigdy

Saszetka zwana nerką, lub biodrówką, długo mówiłam jej nie. Chyba najbardziej dlatego, że kojarzyła mi się z latami 80/90-tymi ubiegłego wieku, z dresami z kreszu gniecionego i prywaciarzami- takie można powiedzieć wspomnienia z dzieciństwa. Poza tym, długo też nie widziałam po co mi taki gadżet. Bo te nowe- dzisiejsze nerki, faktycznie i ładne i kolorowe i w różnych ciekawych formach, ale po co? Takie to małe i nie zmieści się tyle co do torebki, o porządnej torbie już nie mówiąc.
Jak zaczęłam bywać na kiermaszach, zrozumiałam wyżej wymienionych prywaciarzy, że potrzeba jednak jest. Saszetka jest mała, zawsze pod ręką i co najważniejsze: idealna na kasę ;-) ;-) ;-). Poprosiłam koleżankę i dostałam swoją pierwszą biodrówkę w prezencie. Nie pokochałyśmy się...no jakoś mi nie pasowała. Potem dostałam drugą, w innym kształcie i już było lepiej, ale faktycznie tylko w kiermaszowych sceneriach mi się sprawdzała.
Ale nadal ich szyciu mówiłam : NIE. Aż zmotywowana przez pytających wciąż klientów, uszyłam ich kilka, tak żeby nie było, że nie ma ;-). I powiem Wam sama nie wiem kiedy to się stało, że zaczęłam szyć jedną za drugą... Uszyłam ich tyle, że moja ukochana maszyna poległa ;-( jest teraz bidulka w serwisie, i czekam na wieści czy ją naprawią. Mam nadzieję, że tak, bo to mocna maszyna, i szyjąca wszystko od tiulu po gruby filc.
No, ale do rzeczy! Oto efekty zaprzyjaźniania się z maszyną rezerwową:
Kup mnie
Kup mnie
Kup mnie
Kup mnie
Kup mnie
Kup mnie

Kup mnie
Kup mnie
Szyję sobie na tej maszynie, ale wielkiej miłości między nami nie będzie...

I powiem Wam, że nie wyobrażam sobie wyjścia na zakupy bez mojej saszetki! Niezależnie od tego ile sklepów odwiedzę i z jakimi pakunkami wracam, przez cały czas wiem, gdzie mam portfel, klucze i dokumenty. Ba najbardziej się irytowałam, jak dotarłam pod drzwi domu, a moje klucze były na dnie i do tego jeszcze w któreś torbie. Wrrr...

Miłego weekendu Wam życzę!

2 komentarze:

  1. Śliczne saszetki, bardzo podoba mi się ta z ptakiem i ta zwykła szara. Szkoda tylko, że ich nie lubię, najzwyczajniej w świecie potrzebuje mieć przy sobie dużo rzeczy i nawet torebki mam same duże ;) Jak miałabym się upchnąć do takiej saszetki nie wiem, ale z całą pewnością podziwiam bo są piękne. Mam nadzieję, że szybko i porządnie naprawią Twoją maszynę.
    Pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zaglądacie, a tym bardziej, że piszecie :-) Ania