No i padłam. Wczoraj ortodonta i zebranie w nowej szkole. Dzisiaj biwak.... Maraton po pasmanteriach, bo znowu mnie olśniło. W nocy była pełnia, więc od rana tryskałam energią - przeleciałam wszystkie kąty mieszkania od balkonu ( surfinie już nie wyglądały) po pawlacze. Została tylko klatka schodowa, ale to męska sprawa, i niech tak będzie! :-). Zrobiłam dżemiki brzoskwiniowe. Zakupy weekendowe - dziecka nie ma, więc można jeść same pyszności. I sama już nie wiem co jeszcze..... Teraz się wyciągnę jak kot:
i będę leżeć do odwołania!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję, że zaglądacie, a tym bardziej, że piszecie :-) Ania