W Warszawie, w "naszym" hotelu robili pyszne kotleciki, które się nazywały "kurka pstrokatka" albo jakoś tak, ja przynajmniej tak je nazywałam i wszyscy mnie rozumieli. Lecz oczywiście nie o kotletach chcę pisać.
Nie miałam dzisiaj weny, a do szycia usiadłam, żeby nie myśleć. Zazwyczaj tak jest, że zamiast naszymi własnymi problemami, wolimy zajmować się problemami innych. W ramach nie swoich spraw zajęłam się Szymkiem. Tak sobie cięłam, szyłam, i niestety myślałam bardziej o sobie...
Bądź co bądź mam pierwszą poszewkę na kiermasz:
Tył jest na zakładke
Wiem, że kiermasz będzie świąteczny, jednak "pstrokatka" jest całoroczna, ze względu na to, że nie wszyscy kupują prezenty tematyczne :-). Są klienci, którzy kupują świąteczne kurzołapki dla siebie i bliskich, a są też tacy co wolą prezenty praktyczne, przydatne na co dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję, że zaglądacie, a tym bardziej, że piszecie :-) Ania