Dzisiaj od rana dyskusja w radiu na temat "dzień dobry" kiedy to dobry obyczaj, a kiedy dziwny. Niewątpliwie dziwnie jest, kiedy wchodzimy do sklepu, a tam wszyscy pracownicy, niezależnie od wykonywanych zajęć, gdy tylko cień im się przesunie za plecami krzyczą "dzień dobry".
Miałam na szkoleniu chłopaka, który przyszedł z innej sieci; ja do niego mówię, a on: "dzień dobry"...."dzień dobry"...."dzień dobry".... litości! Klientka (ta sama) trzeci raz przechodzi obok nas, a on: "dzień dobry"...."dzień dobry"...."dzień dobry".... Nie wytrzymałam! Poszliśmy na bok, ja mu swoje argumenty, że klient słyszący trzeci raz powitanie, wie już że nie zwraca się uwagi właśnie na niego- TEGO KLIENTA, tylko jest to przymus; że nie można rozmawiać z jedną osobą i ciągle wcinać te przeklęte "dzień dobry", bo to brak szacunku i dla rozmówcy i tego, któremu się kłania; że jak człowiek wita klienta, to MUSI być nawiązany kontakt wzrokowy, bo tylko wtedy jest to sygnał dla klienta, że ja pracownik tu jestem i jestem właśnie dla CIEBIE klienta i możesz mnie pytać, etc, ect.
Kilka dni później, klientka zapytała mnie, dlaczego tamten pan wyjmuje towar z kartonów i ciągle mówi do nich ( tych kartonów) dzień dobry..... a on nie mówił do kartonów, tylko przechodzącego cienia tej klientki :-).
Jest obgadane "dzień dobry", to jeszcze słówko o "do widzenia".
Trafił mi się kiedyś pracownik, który jak był w okolicach drzwi, a okolica zaczynała się dla niego już w połowie sklepu, dla odmiany do każdego klienta, który w jego mniemaniu znalazł się " w okolicach" wyjścia krzyczał (dosłownie krzyczał) "do widzenia". A klienci jak już zostali pożegnani, to napędu dostawali i wręcz wypadali przez te drzwi!
I tak to jest, jak człowiek nie panuje nad odruchami... jeden "dzień dobry"....a drugi "do widzenia"... i tak źle i tak nie dobrze .....
Rety !!!
OdpowiedzUsuńJeszcze nie mogę strawić " w czym mogę pani pomóc". Ale też jestem zła jak rozglądam się po wielkim sklepie np.Tesco, Castorama i nie widzę nikogo, kogo można o coś zapytać. Kucają za tymi regałami, czy co ........
Te duże sklepy, to inna bajka, tam pracownik ma określony czas na wykonanie zadania np. rozłożenie palety towaru, zrobienie cen etc; a nie na rozmowy z zagubionymi paniami tzn klientem :-)
OdpowiedzUsuń