Obserwatorzy

wtorek, 17 grudnia 2013

wlone sobie zrobiłam

Może brzmi to dziwnie, bo w końcu od kilku miesięcy mam wolne, ale dzisiaj było wyjątkowo.
Łazienka się robi i miałam za zadanie : nie przeszkadzać! Wszędzie było (do południa) coś z łazienki, więc ani coś zrobić, ani z czymś się rozłożyć. Pogada za to piękna, słonecznie i choć temperatura była około zera, to nie było zimno.

Wybrałam się na odległe zakupy, takie dla przyjemności. Szukałam jeszcze świątecznych inspiracji i klimatu świąt.... Nic mi się nie podobało! Większość rzeczy wydała mi się....no powiedzmy nie w moim guście. Albo już to miałam, albo mogę sobie uszyć, ale znaczna większość nijak do mnie nie przemawiała.
Nie czułam też tego handlowego świątecznego dreszczyku. Dekoracje świąteczne pochowane po kątach, a to co na środku to już resztki resztek, na kasach pusto - nic nie kusi!

Hmmm, zatęskniłam za swoim sklepem, za dekoracjami, za ozdobami, których zawsze mieliśmy do końca po uszy, za doradzaniem prezentów nawet tym najbardziej marudnym klientom, za pakowaniem prezentów (po godzinach). Ach, działo się wtedy! Jakież my zagadki czasami musieliśmy rozwiązywać.... "pani Aniu, przecież jest u was w katalogu na 128 stronie"....tak, ale nasz katalog ma 94 strony; "przecież macie od dzisiaj promocję na...."- panika, jaką promocję, jak od dzisiaj, telefon do firmy, w firmie dzwonią od jednej do drugiej, temperatura rośnie....i w końcu ktoś mówi, że to u konkurencji ta promocja od dzisiaj....; "pani Aniu, jak jeszcze pani tutaj nie było, to kupiłam takie śliczne kubeczki, ma może pani do nich talerzyki?"...."Pani Aniu, dlaczego ta książka jest droższa u konkurencji o 5 zł?"...nie wiem, ale oczywiście cenę mogę podnieść cenę :-); "jak dobrze, że pani jest! W zeszłym roku wybrała pani książkę dla mojej żony, nie pamiętam tytułu, ale tak jej się podobała! znajdzie mi pani coś podobnego?"... Ach rozwiązywało się takie "problemy" i ile to było radości i śmiechu. A wiecie co było najlepsze? Klienci, którzy wracali podziękować po świętach, bo prezent tak się podobał! A słodyczy dostawaliśmy tyle, że jeszcze w styczniu na inwentaryzacji się nimi obżeraliśmy! Przychodząc do pracy, po tym co było na biurku widziałam kto był: pani Magda kupowała nam prezenty u konkurencji ( mam je do dzisiaj) albo pralinki z alkoholem :-); pani Helenka przynosiła czekoladki z Niemiec- przepyszne! zawsze się sprawiedliwie nimi dzieliliśmy i każdy pilnował swojej porcji; Pan z kamienicy obok dla każdego miał czekoladkę, ale dla mnie zawsze moją ulubioną; pani Gertruda robiła pyszne szarlotki! ; pan profesor do czekolady (zawsze tej samej firmy) przynosił kawę!; pani Monika ...pan Jerzy... pani Bożena... ech nie sposób wszystkich wymienić!
I powiem wam jedno: to był sklep, jaki zawsze chciałam prowadzić, z klimatem jaki sobie wymarzyłam! I co z tego, że niby sieciówka, jak pracownicy są prawdziwymi sprzedawcami, a nie kukłami zaprogramowanymi na "dzień dobry, proszę, do widzenia...." to i w sieci może być to coś, co przyciąga klientów. Bo klient nie idzie tylko za ceną i produktem, klient lubi się na zakupach czuć jak człowiek, a nie jak klient.

No dobra, o czym to ja chciałam...
Chodziłam po sklepach, za wiele nie kupiłam, w żadnym sklepie sprzedawca się nawet do mnie nie uśmiechnął :-( , słuchałam marudzących klientów, że za małe, że za drogie, że za tanie, że za duże....i sama miałam ochotę marudzić, że nie ma rozmiarów, że nie ma cen, że nie widać świąt, że bałagan, że nikt nad tym nie panuje, że......

I znowu zaczynam!

U mnie głównie szyją się prezenty, oczywiście Skarpeta mi pomaga! Na przykład pilnuje ścinki, i nikomu ich nie oddaje :-)
 A tak wyglądają koty po obiadku....

Po spacerku, usiadłam z kawą, i zaplanowałam wszystko raz jeszcze...spokojnie do świąt jest jeszcze całe 6 dni!!!

A i miałam dzisiaj pokazać sakiewkę na ładowarkę! ale zaniosłam i nie zrobiłam zdjęć. Poproszę i myślę, że pokażę ją później...

Miłego wieczorku!

2 komentarze:

  1. Super taka przerwa przedświąteczna! Na spokojnie człowiek sobie w głowie poukłada i od razu lepiej :D
    Ja nieraz widząc przez witrynę sprzedawcę w sklepie nie wchodzę do niego rezygnując z zakupów, na sam widok już się czuję źle. Może i niesprawiedliwie, ale niektórzy nie zachęcają :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo przychodzą do pracy z przymusu, i nie lubią tego co robią. W sumie smutne :-(.

      Usuń

Dziękuję, że zaglądacie, a tym bardziej, że piszecie :-) Ania