Obserwatorzy

wtorek, 21 stycznia 2014

pracownia

Od rana jestem  na kacu moralnym, czyli jeśli ktoś posiada wiaderko granatów, którym mogłabym się rozerwać, to przyjmę z radością, a nawet zapłacę!

Byłam na zakupach - dla siebie - bo to podobno kobietom pomaga. Wydałam 15,90 - na siebie i nie pomogło. Mało tego po drodze doszłam do wniosku, że wymaga ewidentnej poprawki!

Po powrocie zrobiłam sobie rogala z dżemem ( czym słodszy tym lepszy), zrobiłam kawkę, od której jestem uzależniona. Ekspres, będący długo moim marzeniem, oczywiście w taki dzień nie mógł mi po prostu zrobić kawy...skończyła się woda, kawa i pojemnik "odpadkowy" był pełen. Jakbym miała uciekać z palącego się domu, to chyba ekspres bym ratowała po drodze. I tu - w jakiś magiczny sposób - udało mi się ładnie między tematami przejść do sedna sprawy...

marzenia się spełniają!!!!!

tylko chyba nie wolno zapomnieć, że się je ma :-).
Ta - jakże - odkrywcza myśl, przyszła do mnie dzięki   FirANNIE , która dzisiaj pokazała piękne pracownie. A która z nas - szyjących tak sobie nie marzy? Chyba tylko ta, która już ma.
A że i ja nie jestem inna pod tym względem mogliście przeczytać w moim wywiadzie.
Jak będzie owa pracownia wyglądać mam wiele wyobrażeń i jedno zdjęcie u Firanny jest bardzo bliskie temu co ja widzę, czego chcę.

Tymczasem postanowiłam wam opowiedzieć o mojej aktualnej pracowni - zdjęć wam zaoszczędzę.

Nie powiem, jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami mieszkania ( pomijając taką drobnostkę jak bank). Gdy je kupowaliśmy było ogromne! Zapewne dlatego, że nic w nim nie mieliśmy :-). Na "dzień dobry" urządziliśmy tylko pokój syna. Nie będę zanudzać jak i co nam przybywało i się zmieniało, chociaż to są bardzo miłe wspomnienia. Wracając do mojej pracowni:

Mam najbrzydsze i najmniejsze biurko świata, którego główna zaleta jest taka, że było śmiesznie tanie, kiedy go kupowaliśmy. Biurko stoi prawie na środku naszej sypialni, bo jak mam mieć choć odrobinę naturalnego światła, to inaczej się nie da. Obok biurka mam półkę, bardzo praktyczną, bo wąska i na kółeczkach, i wszędzie się zmieści. Jak ją w domu poskładałam, to się okazało, że jest albo za szeroka o 1 cm, albo za wysoka o 1,5 cm, albo za długa o 2 cm. I tak czas jakiś błąkał  się po domu. Lecz duma nie pozwoliła mi się przyznać, że do niczego nie jest nam potrzebna i ją złożyć i schować! Teraz jest idealna....mam tam wszystko: słoiczki ze ścinkami, pudełka ze wstążkami, pojemnik z nożyczkami i oczywiście sterty tego co zaczynam i ...kiedyś dokończę. Na takie "dokończę" mam zielony mobilny pojemnik - jak mam fazę na "kończyć", to wszyscy się o niego potykamy, a jak na "zaczynać" to jest głęboko, głęboko w szafie nazywanej garderobą :-)
Nad biurkiem mam dwa komplety szufladek z Ikea z nićmi, guzikami, śrubokrętami i etc.
Górna partia (czyt. pod sufitem) półek z książkami, mieści 8 kartoników w tkaninami. Tkaniny mam też w pawlaczu. Biorąc pod uwagę, że jestem raczej niska - to wyobrażacie sobie "mój komfort"? I u syna w szafie mam 6 plastikowych pojemniczków z tkaninkami w mniejszych ilościach.
Oczywiście jak na pracownię przystało mam cały czas rozłożoną deskę do prasowania! A jakże! A pod deską kuwetę kotów i klatkę królika Stefana.
Stół do cięcia? Największy i najwygodniejszy- jak zwinę dywan w dużym pokoju, to mam tyyyyyle miejsca!
Czego mi brakuje? Manekina, i miejsca do ładnej prezentacji, aby zrobić piękne miejsce pamiątkowe :-), lecz nie bądźmy drobiazgowi :-)

No i chyba nikt z was nie ma wątpliwości, że wiem co w którym kartonie, pudle, czy pawlaczu. Ani tym bardziej, że wiem co i jak będzie w mojej pracowni! Zdradzę wam tylko, że będzie błękitna i będzie miała ogromny stół, i na pewno nie będzie miała półek pod sufitem z najbardziej potrzebnymi rzeczami :-). I będzie w niej fotel! Żebym mogła, pijąc kawę, delektować się jej urokiem....

I tak mnie FirANNA natknęła na marzenia .....o błękitnej MOJEJ pracowni :-). Dziękuję






6 komentarzy:

  1. A gdyby tak łóżko z sypialni wystawić, syna gdzieś przeprowadzić (jeśli grzeczny mogę przyjąć do siebie) to ile miejsca się robi ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm, syn pewnie bardziej by się cieszył, gdybyśmy to my się wyprowadzili (chata dla siebie), a łóżko....czasami nam się przydaje jeszcze :-). Rozpatrzę jedna kwestię mojego dziecka u Ciebie...jest tani w utrzymaniu: pije wodę, je chleb z masłem, a ze słodyczy zadowoli się i kostką cukru :-), co oczywiście przy odwiedzinach mogłabym donosić:-)

      Usuń
  2. Mi się taka pracownia marzy od czasów przedlicealnych. Wtedy zabierałam się tylko za szydełkowanie i haft. Potem doszło liceum plastyczne więc i farby, tusze i wszystko takie. Potem troszkę z tego zrezygnowałam, ale zamiłowanie do rękodzieła wszelakiego mi zostało. A co za tym idzie, wszystko pałęta się po mieszkaniu. Takie jest moje postanowienie na przyszłość. Przy budowie domu nie zapomnieć o sobie;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak miło, że mój post tak na Ciebie wpłynął :)))
    Marzę o własnym pokoiku szyciowym już nie wiem lat, ale co można zrobić mając 2 pokoje i 2 dzieci? Czekam na adaptację poddasza i tam już będzie kąt tylko dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja zagarnęłam pół saloniku:) Ale jak to bywa rozpycham się coraz bardziej :))) Ale lepszy własny kąt niż maszyna rozkładana w sypialni na parapecie!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zaglądacie, a tym bardziej, że piszecie :-) Ania