Do tego jestem z pokolenia, że rzeczy dla dziecka są prane (gotowane), prasowane. A tu masz...takiego minky się nie prasuje, i jak polar można żelazkiem przez szmatkę przelecieć, tak minky już nie.
Mało tego raz nawet zaszalałam i minky zamówiłam w ilości kolorów nastu, jak tyko paczka przyszła, to ją odesłałam, bo nie takie minky już w w rękach miałam!
No i tak moje przemyślenia i potyczki z minky od kilku miesięcy krążą wokół mnie.
Wczoraj opętało mnie szycie! W piątek piękna tkanina przyjechała i oprzeć się nie mogłam, do domu przyniosłam. Wczoraj mnie poniosło! Ba, nawet się dopatrzyłam, że moja piękna tkanina pasuje do nabytego kiedyś minky w serduszka! Ha! Tylko jak uszyłam, to pięknie chciałam odprasować i po serduszkach...:-(
Także widzicie, starej daty jestem, prasować nie lubię, ale wyprasowane musi być! A w ramach postępu, to ja z chęcią szyć będę z polaru mikrofibra, którego pokochałam od razu, i miłość trwa...
Z wczoraj
sprasowane minky |
Bardzo podoba mi się Twoja opętanie :)) nawet sprasowane :)
OdpowiedzUsuńPowinnam napisać o matko ale napiszę O Aniu! Zakochałam się w tych poduszkach. Są urocze!
OdpowiedzUsuńPrzeurocze te podusie! piekne!
OdpowiedzUsuńŚliczne, fajnie, że Cię opętało. Ja jakoś tez do minky podchodzę jak pies do jeża. Nie wiem, może się kiedyś skusze, ale najpierw pomacać muszę ;-)
OdpowiedzUsuńFajnie, że mi o tym piesku przypomniałaś, bo miałam dylemat co dla noworodka uszyć :-)
Przeurocze :) Przyznam się, że prasuje Minky bo inaczej nie umiem. :)
OdpowiedzUsuń