Pod nożyczki poszły matrioszki, kupione oczywiście z myślą o nerkach - dopiero jak to piszę, to gdzieś mi w głowie zaczyna świtać, że to obsesja...
Matrioszki połączyłam z fioletową alkantarą - wyszło cudnie! Mam skrojonych 5 różnych- a co, będziecie mieli w czym wybierać! Niestety, maszyna zanim się zbuntowała, uszyła tylko jedną:
Kup mnie |
Jutro odpalam, drugą rezerwową maszynę ;-) i nie odpuszczę!
A teraz się oddale, żeby zakładki porobić w tiulowej spódnicy koleżanki...mojego idealnego Łucznika nie ma :-(, więc będą prace ręczne! Trzymajcie kciuki, żebym wytrwała, bo inaczej koleżanka nie będzie miała w czym na balik w swoim przedszkolu pójść!
Bardzo ładna saszetka, wspaniały materiał :D
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki :*