Obserwatorzy

niedziela, 20 października 2013

"Bałagany, bałagany błogie gdy niczego nie muszę - a mogę......."

Hmmm, zabrałam się za rozpakowywanie kartonu, który przyniosłam "wyprowadzając" się z samochodu. Co za skarby, i co ja mam z niektórymi zrobić....

W samochodzie lubiłam sobie śpiewać, a w kosmicznych korkach najlepiej działała na mnie spokojna muzyka. Stałam i śpiewałam "anioły, bieszczadzkie, bieszczadzkie anioły.....", albo "niebo do wynajęcia..." i wcale mi te korki nie przeszkadzały, po prostu stwarzałam sobie zupełnie inny świat: spokojny, zielony, nie spieszący się.

Kiedy po maratonie miałam wyczekane wolne, które zaczynałam po prostu od odespania i kosmetyczki, czyli podstawowych spraw, to już na kilka dni przed tym wolnym absolutnym hitem były "Bałagany" Dagmary Korony i czym bliżej było wolnego, tym bardziej byłam jak zacięta płyta!
A kiedy snułam się już w szlafroku od ściany do ściany, i ktoś do mnie zadzwonił z błahostką, to mu śpiewałam :bałagany, bałagany błogie.....". Znaczy byłam asertywna!

W samochodzie miałam też torbę z czajnikiem, filiżankami w wisienki, kawę, i kilka herbat....
Oczywiście strój super wyjściowy i super roboczy. Nauczyłam się tego, kiedy wyjeżdżałam na jeden dzień, wesprzeć załogę w robotach, tymczasem tuż przed celem podróży, zostałam wezwana na bardzo poważne rozmowy do centrali.... Nabyłam wtedy co potrzebowałam, choć nie było  to do końca tym co potrzebowałam, ani tym bardziej nie było uwzględnione w budżecie.... .

Raz zadzwonili do mnie ze sklepu, że dostali wymiętolone plakaty, doradziłam prasowanie, czym chyba zaskoczyłam dziewczynę - a skąd żelazko?! Wracając, wjechałam, zabrałam żelazko z samochodu i poszłam prasować plakaty :-).

Miałam też kołdrę zapasową, bo jak temperatura spada poniżej 10stopni, mi jest już po prostu zimno. 

Akcesoria typu: przedłużacz, suszarka do włosów, prostownica i etc też miałam w bagażniku na stałe.

Jeśli nie mogłam znaleźć czegoś w domu, zawsze zguba odnajdowała się w samochodzie.

Pamiętacie, jak Ewa zapragnęła COŚ do samochodu na podręczne drobiazgi, i jaki dylemat miałam definiując owe drobiazgi.... teraz widać różnicę między drobiazgami Ewy, a moimi drobiazgami w samochodzie.

Rozpakowywanie dokończę może jutro, bo z niektórymi rzeczami po prostu nie wiem co zrobić.... pewnie nowy kartonik w pawlaczu pt: samochodowe ... może jeszcze kiedyś się przydadzą, tylko czy ja tego chcę? Czegoś na pewno mi brakuję

Tymczasem:

"Bałagany, bałagany błogie
gdy niczego nie muszę - a mogę

......
Błąka się w nich od ściany do ściany
człowiek wreszcie bez końca wyspany
pierwszą kawą leciutko nagrzany
Jak kocham takie dni...
Kocham gubić się w miękkim szlafroku
przebąblować w nim sobie do zmroku
nie doznając spraw pilnych natłoku

......
Słowa „bardzo” i słowa „koniecznie”
odpłynęły żegnane serdecznie
A panoszy się po podłodze
Morze „ może?”, „może ....”, „może”, „może ....”


PS: u mnie jest burza! Taka prawdziwa z grzmotami i błyskami rozświetlającymi całe niebo!

PS 2:  Kłopot już jest zwarty i gotowy do szycia:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że zaglądacie, a tym bardziej, że piszecie :-) Ania