Obserwatorzy

poniedziałek, 9 września 2013

nie tak

"A to wszystko nie to nie to i nie tak......"
Budzik się włączył, kiedy mój organizm chciał po prostu spać i tylko spać. Za oknem szaro, mokro i co najgorsze - wietrznie. Nie znoszę wiatru!
Rano uszyłam prezencik dla Ani, z okazji nowej pracy. Niestety nie najlepiej dobrałam materiał do przeznaczenia i wyszło tak jakoś... szału nie ma.
Chustecznik:



wymiary wzięłam z internetu i niestety chustecznik mieści zaledwie 5 chusteczek :-(

Etui :


Całość:


I z kokardką, jak przystało na prezent:


Ania kojarzy mi się właśnie z takim błękitem. Poznałyśmy się kilka lat temu. Przyszła na rozmowę rekrutacyjną, biła od niej tak pozytywna energia, że nie zastanawiałam się długo. Pierwszego dnia została pochwalana przez klientkę, i to był drugi przypadek, gdy nasi klienci od razu kogoś polubili, do innych musieli się przyzwyczaić. Po godzinach się zakolegowałyśmy, a w firmie nigdy tego nie wykorzystywała.
Teraz Ania dostała pracę, w której będzie mogła rozwinąć skrzydła. Jej nowy pracodawca zdobył właśnie diamencik. Poprzedni szef jej nie doceniał, a przynajmniej nie okazywał jej tego. Krótko rzecz ujmując nie zasługiwał na nią, bo nie ma nic gorszego niż przełożony ze zbyt wysoko podniesioną głową. Szef musi wymagać, ale musi dawać możliwość rozwijać się pracownikom, prowokować ich do działania. Metody zakazów, nakazów i wyuczonych formułek są przestarzałe.

Rozgadałam się!

Wracając do tematu, czyli :"a to wszystko nie to i nie tak...".

Po spotkaniu z Anią zachciało mi się sernika, wracając zrobiłam zakupy. Niestety w domu się okazało, że przepis miałam na mailu.... firmowym, czyli już go nie mam. Wrrrr.... Zakupy zrobione, zapach sernika już prawie czułam, na eksperymenty dzień wydawał mi się nie najlepszy. Na szczęście przypomniałam sobie, że drukowałam ten przepis teściowej. Pobiegłam i w pewnym sensie, odzyskałam. Nie wiem tylko czy będzie co jeść, bo miał się piec 40 minut, a siedzi już w piekarniku godzinę.... ale przynajmniej pachnie już tak naprawdę sernikiem.

W między czasie skończyłam moją torbę na zakupy. Zawsze uwielbiałam stębnówki, więc teraz troszeczkę emocji zrzuciłam przyciskając pedał od maszyny. Wychodząc z założenia, że torba na zakupy musi być mocna, w tej wszystkie szwy są wzmocnione - nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Ostrożna też byłam z wielkością, zmieszczą się w niej wszystkie codzienne zakupy od mleka do ziemniaków, lecz na pewno moja niewielka osoba nie zostanie przez nią przeciążona.
I tylko uszy mogłaby mieć troszkę dłuższe.....



A kocyk beżowy wciąż leży i się pikuje...........



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że zaglądacie, a tym bardziej, że piszecie :-) Ania