Moja odporność ostatnio spadła. Mam na myśli odporność na zakupy tkanin. Sklepy same mi wyrastają na mojej drodze, a w nich tyle piękności. A kawałek na to, kawałek na tamto i jeszcze ten kawałek, bo taki ładny; i ten tam bo cena okazyjna - znaczy: przyda się.
Mój syn jest w wieku: nic nie potrzebuję, nic mu się nie podoba i ogólnie jest na nie. Zatem dobranie czegokolwiek do jego pokoju...to wyzwanie dla mnie.
Zakupy tkaninowe zaowocowały materiałem na narzutę na łóżko syna. Dzisiaj było krojenie i układanie w odpowiedniej kolejności.
Najpierw pomagała mi Skarpeta:
Mało zgrany to był duet. Wręcz miałam wrażenie, że przy Skarpecie moje kwadraciki ożyły...
Potem do akcji wkroczył Kłopot:
A później Kłopot zapragnął Wam o tym opowiedzieć :-) i tak się zabrał do roboty:
i tak powstał ten post :-)
dobrze, że nie jesteś z tym wszystkim sama :D masz takich pomocników :P
OdpowiedzUsuńhttp://lesia-rekodzielo.blogspot.com
Pozdrawiam
No cóż, ponoć nie ma jak twórczy bałagan...
UsuńMoja kocica to raczej typ Skarpety - zero pożytku :D Chętnie wymienię ją za Kłopota, przynajmniej będzie miał czas posty pisać :)
OdpowiedzUsuńKłopot, to myśliciel- zanim wymyśli, to już po fakcie :-) Natomiast Skarpeta wszystko musi po swojemu i potem jeszcze patrzy na człowieka z miną: "nie mogłam? nie podoba Ci się?..."
UsuńWow, ale masz pomocne te kociska :)
OdpowiedzUsuńMoje też czasem próbują pomóc, ale nie potrafią szydełka trzymać w łapkach, za to włóczkę świetnie rozwijają :)